Kilka dni temu rozmawiałam przez telefon z Klientką i powiedziała mi coś w tym stylu: „ależ Pani jest szczęściarą, że Pani robi to, co lubi. Jak to mówią: rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia!”. 💃
Na co ja odpowiedziałam jakoś tak na przekór: „a właśnie, że wtedy bardzo łatwo o przepracowanie! 🙈
Zanim urodziłam Madzię, często mi się to zdarzało – wpaść w taką pułapkę malowania „do oporu”. Do bólu pleców. Do północy…albo dłużej. Miałam świadomość, że jestem szczęściarą, robiąc wreszcie to, o czym marzyłam. Ale nie można tej świadomości stawiać na piedestale. Ponad własne ciało, własne zdrowie. (Dlatego nareszcie umówiłam wizytę u fizjoterapeuty!)

Jest taki moment późno wieczorem, że gdy przezwyciężę senność i siądę do malowania, na nowo rozkręcam się i super mi się pracuje (wszyscy śpią! 😄), ale w końcu oczy zaczynają mnie boleć, więc wracam do łóżka… I nie mogę zasnąć jeszcze przez godzinę! Rano budzę się nieprzytomna, jak na kacu! 🥴 I co mi z tego malowania do 2 w nocy, skoro następnego dnia muszę to „odespać”, żeby się nie wypalić. 😴

Przeciągam więc tę linę raz w stronę pracy, raz w stronę odpoczynku… ale jeszcze mi się nie udało rozciągnąć jej jakimś magicznym sposobem. Doba niezmiennie ma tylko 24 godziny. 🤷🏻‍♀️
Im dłużej to trwa (a trwa już ponad 4 lata) tym bardziej z roku na rok dojrzewa we mnie na nowo decyzja o kolejnym podniesieniu cen za moją (teraz już NASZĄ pracę 🙌).

Z każdym rokiem wznosi się też na wyższy poziom moje poczucie, że robimy coś naprawdę pięknego… a jednocześnie cholernie czasochłonnego. Wystarczy rzucić okiem w galerię zdjęć sprzed roku czy dwóch, by zauważyć, w jak pięknym kierunku się rozwijamy. 🥰 Ale ten rozwój nie bierze się znikąd. Wypracowujemy go z miesiąca na miesiąc, powolutku. Na tyle, na ile pozwala nam codzienność, doba ograniczona do 24 godzin i… Madzia z nieograniczonymi zasobami energii 😄 I co pewien czas dochodzimy do jakiejś „ściany”, zmuszeni przewartościować nasze działania, skorygować kurs, zmienić pas ruchu na szybszy, a „paliwo” na bardziej wydajne.

I tak oto zbliżamy się do momentu, gdy nasze ceny wzrosną o 20 – 30 zł, w zależności od wzoru. W tych cenach zawarta jest zarówno moja praca, jak i Marcina, więc wychodzi z grubsza po 10-15 zł więcej za pracę każdego z nas włożoną w każdego nowego Cieplika. Nowe ceny wejdą w życie w lipcu 2021.

Proszę Was o wyrozumiałość 💗 i dziękuję za wszystkie Wasze zamówienia 🙏💗

P.S. Wracając do wątku z początku 😄 – tak! „Rób to, co lubisz, a nie przepracujesz ani jednego dnia”… pod warunkiem, że naprawdę adekwatnie wycenisz swój czas. W przeciwnym razie albo wypalisz się, albo to zajęcie odłożysz na margines codzienności, zmuszony utrzymywać się z „normalnej” pracy. A dla mnie jedyną NORMALNĄ pracą jest właśnie ta, którą uszyłam sobie na miarę swoich marzeń i zdolności. 💗
I wciąż uczę się adekwatnie ją wyceniać… Na myśl o podniesieniu cen czuję napięcie… ale wierzę, że to po prostu chwilowe, przejściowe „bóle wzrostowe.” Nieuniknione, byśmy mogli dalej iść naprzód bez poczucia przepracowania, wypalenia i…niedocenienia samych siebie.

Categories: Ceramiczne kulisy

0 Comments

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *