
Przez ostatnie trzy lata grudzień był specyficznym czasem w moim życiu.
Nie musiałam wypatrywać Świąt – miałam to jak w banku, że nadejdą szybciej, niż bym tego chciała… Zapraszam Was dziś na sentymentalną podróż przez wszystkie minione grudnie Cieplikowe!
Grudzień 2016 roku
był gwałtownym otwarciem rozdziału pt. Ciepliki. Wtedy jeszcze nie miałam odwagi marzyć o własnej działalności…Nie wiedziałam, jak to się dalej potoczy, ale czułam, że oto dzieje się Coś Ważnego. Byłam zaskoczona tym, jak mocnym przeżyciem będzie dla mnie zanurzenie się w malowanie po tylu latach przerwy, odkąd w dzieciństwie porzuciłam swoje plastyczne aspiracje. Pierwsze kubki malowałam na łeb na szyję, gdy okazało się że zostało ostatnie wolne miejsce na świąteczny kiermasz rękodzieła. Cóż to były za emocje! Gorączkowy tydzień spędzony na intensywnym oswajaniu się z farbami, ze słuchawkami na uszach i z mocno bojącym sercem. (Tamten czas już zawsze będzie kojarzył mi się z BlackBerry Smoke.) Malowanie napisów szło mi jak KREW Z NOSA. Schudłam chyba ze 2 kilo, nadwyrężyłam sobie nadgarstek i nie mogłam uwierzyć, że oto właśnie odkryłam TO, CO CHCĘ ROBIĆ W ŻYCIU. Wow! Pamiętam, że tamte Święta celebrowałam USKRZYDLONA tym odkryciem o sobie samej
Grudzień 2017
to był pierwszy naprawdę gorący czas Cieplików! I akurat wtedy zaczęły kończyć się zapasy porcelany kupionej pół roku wcześniej z dotacji unijnych! Poczułam wyraźnie, że żarty się skończyły i czas stanąć na własnych nogach! Już wtedy miałam regularne zamówienia, ale ich nagły wzrost przed Świętami przyprawił mnie o palpitacje serca. Nie było nocy, żeby nie dręczyły mnie sny o jakimś zapomnianym zamówieniu albo nieudanym wypieku kubka. A raz to nawet nie poszłam spać, ale malowałam całą noc do rana. Mimo lodowatego prysznica o 6.00 rano, godzinę później po prostu…wysiadły mi baterie i prawie zemdlałam. To było bardzo dziwne i nieprzyjemne doświadczenie, które skutecznie wyleczyło mnie z traktowania swojego ciała jak maszynki do zarabiania pieniędzy.
Grudzień 2018
Ceny już miałam trochę wyższe, ale i zamówień jeszcze więcej 🙂
Moja praca ani trochę mi się nie znudziła! Chociaż stresu było co niemiara, towarzyszył mi też dreszczyk ekscytacji, bo oczekiwałam wtedy pierwszych oznak ciąży (ale było za wcześnie na robienie testu). Pamiętam, że pakowałam stosy paczek tańcząc do piosenek Michaela Jacksona, za którym przez całe życie nie przepadałam. A w tamtym czasie nagle przepadłam! No i w Sylwestra zrobiłam wreszcie test ciążowy!
Grudzień 2019
Pierwsze Święta z Madzią. Pierwszy taki grudzień, w którym ceniłam swój czas już o wiele, wiele wyżej niż jeszcze rok wcześniej. To chyba wtedy właśnie pokazaliśmy Wam nasze pierwsze ceramiczne kubki. Wykupiliście je wszystkie
Ależ była euforia! Mieliśmy cichą nadzieję, że w następne Święta będziemy już pracować razem, ale tyle niewiadomych jeszcze było przed nami! Ja nadal tkwiłam po uszy w porcelanie, Marcin pracował na etacie… Baliśmy się zmian i postawienia wszystkiego na jedną kartę. Ale wierzyliśmy, że to co razem tworzymy jest DOBRE. Jednak nasze plany przejścia w 100% na Marcinową ceramikę wydawały mi się jeszcze takie odległe i szalone!
… A po grudniu 2019 przyszedł rok, który będę wspominać przez resztę życia jako WYJĄTKOWY. Przełomowy. Otwierający mi oczy na wiele trudnych kwestii. O rany, to jest temat rzeka…
Jestem pod wrażeniem drogi, jaką przeszliśmy od 2016 roku. Nawet jeśli przez pierwsze lata Ciepliki miały tylko moją twarz, to Marcin od początku był ze mną, wspierał mnie technicznie i emocjonalnie.
Ciepliki mogły spokojnie wzrastać i nabierać wiatru w żagle, bo oboje mocno trzymaliśmy za nie kciuki. Dzieliliśmy te radości i zmartwienia, wkładaliśmy oboje mnóstwo czasu i serca w nasze Ciepliki. Jednak dopiero rok 2020 pokazał nam, że marzenia mają wielką MOC patrzę na naszą pracę z dużo większym szacunkiem i powagą. Grudzień 2020 to pierwszy taki grudzień w naszym życiu, gdy oboje gramy na 100% do jednej bramki
Mam poczucie, że weszliśmy na WYŻSZY POZIOM pod każdym względem. Nawet jeśli wciąż tyle rzeczy czeka na realizację i nadal tyle jest niewiadomych… Ale ta historia pozytywnie zadziwia mnie i napawa taką wdzięcznością!!!
0 Comments